Było nas dziesięciu, a więc pokaźna ekipa: pięciu zastępowych i drużynowy, Krzysiek R. z Rysia, Paweł L. ze Świstaka, jego młodszy brat Gracjan oraz 7-letni brat drużynowego Maciej. Zaraz po zachodzie słońca wszyscy stawili się u drużynowego w domu. Teksty nauczone, przebrania przygotowane. Teraz tylko kilka razy zagrać wspólnie cały skecz. Dorzuć na świeżo jakieś pomysły aranżacyjne. Ostatnie poprawki stroju, ostatnie maźnięcia żółtą farbą na kolędowniczej gwieździe i... na miasto!
Kolędowaliśmy w Ząbkach 27 grudnia od 16 do 19:30 i odwiedziliśmy ponad 20 domostw. Trasa wiodła na chybił trafił, tak, aby ostatnie przedstawienia odegrać u księży z parafii naszej drużyny. Dla każdego z nas było to pierwsze w życiu wcielenie się w kolędnika, ale okazało się, że to proste i bardzo podobne do harcerskich przedstawień. Odwagi dodawało nam życzliwe przyjęcie gospodarzy, którzy nie dość, że hojnie nas obdarowywali, to często zapraszali także w przyszłym roku. Zebraliśmy dużo pieniędzy na obóz letni oraz ładnych parę kilogramów słodkości. Co najmniej dwóch zachęconych sukcesem zastępowych zamierza powtórzyć taką akcję z własnym zastępem.
Herodami najbardziej, rzecz jasna, były zachwycone dzieci. Ale myślę, że także rodzicom daliśmy poznać się trochę z innej strony. W jednym domu, ojciec pękając ze śmiechu krzyczał do swojego dziecka: "Widzisz tego diabła? To ten chłopak, co zawsze stoi ze sztandarem na Mszy!"
Tekst Herodów zaczerpnięty z któregoś numeru Gniazda.
Jeśli potrzebujesz tego pliku kliknij na obrazek obok.