12 lip 2011
Relacje z obozu, część 2
Piątek, 8.07 - Michał Marzoch z zastępu Świstak
Godzina 7.00: do gniazda Świstaka wbija Kamil Zdunek ze swoim zastępem Jastrząb. Z wielką niechęcią wstajemy. Już kilka minut potem druhowie trąbią po kucharzy, aby przyszli po składniki na śniadanie. My, zgodnie z zamówieniem, dostaliśmy płatki i dżem truskawkowy. Niestety, nie zdążyliśmy dojeść ich do końca - pod koniec śniadania usłyszeliśmy sygnał na apel. Na szczęście, byliśmy w mundurach, więc mogliśmy od razu na niego pobiec. Ku memu zaskoczeniu, w apelu brali również udział Francuzi. Po apelu mój zastęp poszedł się kąpać. Tego nie dnia nie świeciło słońce, woda była zimna, więc spędziliśmy w rzece o wiele mniej czasu niż zwykle - około 20 minut.
Po umyciu się poszliśmy robić obiad - dość nietypowe naleśniki z kakao. Pierwszą próbę podjął zastępowy Kuba Kornacki, ale "trochę" mu nie wyszło. Sytuację (i obiad) uratował kucharz Piotrek. Jemu naleśniki udały się bardzo dobre. Na obiad zaprosiliśmy druhów Mateusza i Łukasza. Wieść o naszym jedzeniu rozeszła się wśród kadry, więc skosztować ich przybył również druh Piotrek.
Parę minut po obiedzie udaliśmy się znów nad rzekę. Tam czekała nas miła niespodzianka - przybyły z pobliskiego obozu druh rozwiesił nad rzeką linę, do której przyczepiona była uprząż. Każdy z nas, po przypięciu do niej, musiał udać się na drugą stronę. Problem stanowiła woda z pobliskiego, dość niskiego, wodospadu. Gdy szło się po dnie, woda "podcinała" nogi. Świetna przygoda!
O 18.00 była Msza Święta z Francuzami. Po niej poszliśmy robić jajecznicę na kolację. To możliwe, że niektórych zaskoczy, ale z 39 jajek. Ale się najedliśmy!
Wieczorem jeszcze ognisko, z Francuzami i poszliśmy spać.
Sobota, 9.07 - Michał Marzoch
Dziś pobudka godzinę później - o 8.00. Niby później, ale i tak się nie wyspałem. Od razu zjedliśmy śniadanie. Dziś skromniej - tylko kanapki. Ja i Kuba musieliśmy iść od razu robić ambonę do naszej obozowej kaplicy. Mieliśmy mało czasu i ledwo zdążyliśmy. Szybko założyliśmy mundury i pobiegliśmy do masztu, aby go postawić. Uczestniczyła w tym cała drużyna. Chwilę potem odbyła się Msza Święta, w której znów uczestniczyli Francuzi. Pierwszy raz od początku obozu, na Mszy było okropnie gorąco. Mieliśmy wiele baniaków z wodą, którą moczyliśmy nasze berety dla ochłody. Po mszy odbył się apel, a potem ruszyliśmy robić obiad. Kolejny raz chłopaki przyrządzili ostry sos, którym polaliśmy makaron i gulasz. Na obiad zaprosiliśmy druha Piotrka, który uwielbia ostre dania (ja nie cierpię). Nareszcie można było się wykąpać. Było ciepło,więc spędziliśmy w wodzie ponad pół godziny. Następnie wraz z Kubą udaliśmy się robić strzelnicę do wiatrówki. Nie zdążyliśmy wrócić, bo druh Błażej zatrąbił na kurs ekspresji. Trwał on około 40 minut, a po nim musiliśmy już zająć się robieniem kolacji. Zaraz po niej całym zastępem zajęliśmy się robieniem scenografii na ognisko. Wycieliśmy z papieru chmurki, przynieśliśmy trawę z łąki i ułożyliśmy. Tematem ogniska były Opowieści z Narni. Ognisko trwało około godziny, a potem od razu poszliśmy spać.