30 lip 2010

Rocznica Powstania Warszawskiego

Oficjalny udział 11. Drużyny Warszawskiej w obchodach 66. Rocznicy Powstania Warszawskiego. Obecność obowiązkowa, wyjąwszy przypadki, gdy ktoś wyjechał.

1 sierpnia (niedziela)

12:30 Msza w Parku Wolności (Muzeum PW)
http://www.1944.pl/o_muzeum/news/msza_swieta_w_parku_wolnosci
Praktycznie całkowita obstawa Mszy: psalm, służba liturgiczna, intonacja Modlitwy Harcerskiej, procesja z darami, poczet sztandarowy.
Zbiórka w Muzeum o 12:00.




Po Mszy zostaniemy oprowadzeni po kilku miejscach na terenie muzeum. Właściwej cześć ekspozycji muzeum raczej nie zobaczymy, ponieważ tego dnia jest tam bardzo duży ruch i nie da rady spokojnie zwiedzić go z przewodnikiem (nota bene w czerwcu 2008 cała drużyna wzięła udział w takiej wizycie w tym muzeum).
Następnie zachęcamy harcerzy do pozostania do na poniższym przedsięwzięciu:
14:00-17:00 Piknik edukacyjny
„Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy” (Muzeum PW, Park Wolności)
http://www.1944.pl/o_muzeum/news/spotkanie_dla_dzieci_w_parku_wolnosci
Zachęcam do zapoznania się z programem pikniku (link powyżej). Jest on skierowany do całych rodzin oraz do dzieci w wieku harcerskim i młodszym.
W organizacji pikniku będą pomagać Skauci Europy.

Orientacyjny koniec zbiórki drużyny ok. godz. 15:00.

24 lip 2010

Obóz 2010: Z powrotem w obozie



Wtorek, 20 lipca. Po wspaniałym doświadczeniu Impeesy czas powrócić do obozowego życia. Dziś czeka nas dzień służby u naszych gospodarzy. To wspaniali ludzie - bardzo ciepli i sympatyczni, ofiarowali nam bezpłatnie swoją ziemię, na której obozujemy. Dlatego chcemy się im jakoś odwdzięczyć.

Pan Gospodarz poprosił nas, żebyśmy wycięli drzewa z niewielkiego zagajnika i pocięli to drewno, żeby mogło służyć na opał. Wydaje się niewiele, ale kiedy tylko zabieramy się do roboty, okazuje się, że czeka nas sporo pracy.

Po ciężkiej robocie, na której drużyna spędziła w sumie niemal 8 godzin, niespodzianka! Francuscy skauci z Tuluzy, z którymi obozujemy, zapraszają nas na wspólny obiad! Każdy francuski zastęp zaprasza do siebie jeden z naszych zastępów. Francuska i polska kadra też jedzą wspólnie.

Po przepysznym i sytym posiłku wracamy do obozu. Krótka sjesta, a później udajemy się do kaplicy na mszę świętą.

Wieczorem dla ośmiu z nas zaczyna się niesamowita przygoda - Próba Puszczy. To całodobowa wędrówka, jeden z ważniejszych elementów drogi do zdobycia stopnia Wywyadowcy lub Ćwika. O stopień Ćwika będzie się starać dwóch zastępowych: Piotrek Kalinowski (Lis) i Stach Wantusiak (Borsuk). Natomiast Próbę Puszczy na wywiadowcę wyruszają w parach: Konrad Sulej z Piotrkiem Rybakiem, Jakub Kornacki z Pawłem Laszczykiem i Sebastian Gańko z Marcinem Korzeniowskim.

W środę kolejny pracowity dzień. Dziś to my zapraszamy Francuzów na obiad, więc od rana mamy pełne ręce roboty. Ugotowanie posiłku z trzech dań dla dwóch zastępów to nie lada wyzwanie - tym bardziej, że składy niektórych zastępów są mocno osłabione, bo niektórzy chłopcy są na Próbie Puszczy. Najtrudniejsze zadanie  ma Lis - z tego zastępu na Próbę Puszczy poszedł zarówno zastępowy Piotrek, jak i kucharz zastępu Kuba. Borsuk również jest bez zastępowego, ale gotuje wspólnie z Bobrem.

Na szczęście Francuzi po posiłku są bardzo zadowoleni - niejednemu z nich bardzo zasmakowała polska tradycyjna kuchnia :)

Po obiedzie olimpiada przygotowana wspólnie przez nas i Francuzów. Każdy z chłopców ma do przebycia bieg sprawnościowy oraz oddaje strzał do celu z wiatrówki i z łuku. Każdy zastęp niecierpliwie czeka na wyniki olimpiady - będą ogłoszone dopiero na apelu kończącym obóz.

Czwartek 22 lipca to pierwszy dzień explo. W tym roku w tę trzydniową wędrówkę każdy zastęp wyrusza razem z jednym z francuskich zastępów. Explo to dla chłopców nie tylko wspaniałe przeżycie i okazja zobaczenia najwspanialszych zabytków w okolicy, ale także sprawdzian dla całego zastępu. W nietypowych warunkach najlepiej okazuje się, czy zastęp działa sprawnie.

Czuwaj!
Tomek Wiszniewski EV

19 lip 2010

Obóz 2010: Impeesa - potężna dawka adrenaliny!



W piątek już od rana widać poruszenie wśród chłopaków. Jedziemy na Impeesę! Impeesa - to wielka gra, w której ma uczestniczyć prawie 3000 francuskich skautów i 900 harcerek. Francuzi przygotowywali się do niej cały rok, a i my jesteśmy tam zaproszeni.

Już przy wjeździe na parking ogromne wrażenie robi gigantyczna flaga FSE zawieszona na jednej z gór. Cały czas tam i z powrotem przewija się całe mnóstwo skautów. Skala imprezy robi wrażenie.

Dostajemy książeczki z informacjami o Impeesie i specjalne naszywki na mundur, po czym wyruszamy w stronę naszego biwaku. Mamy do przejścia około kilometra - normalnie to niewiele, ale kiedy jesteśmy obładowani sprzętem, droga wydłuża się niemiłosiernie.

Pierwszy dzień Impeesy jest przeznaczony głównie na rozbicie biwaku i prowizoryczną pionierkę. O godzinie 18 przychodzimy na wspólny apel. Dopiero teraz widać, jakie mnóstwo harcerzy przyjechało na Impeesę! Powietrze aż drży od potężnych okrzyków drużyn i radosnych piosenek. Na maszcie zostają zawieszone cztery flagi - wśród nich dumnie powiewa flaga Polski, uroczyście wniesiona i wciągnięta przez naszych zastępowych. Nie tylko gigantyczne ilości skautów czynią ten apel wyjątkowym. W połowie ceremonii na środku placu apelowego ląduje.. paralotnia! Pilot wiezie ze sobą naczelnika francuskich skautów, który oficjalnie ogłosi za chwilę początek Impeesy.

Kolejna niespodzianka - spotykamy na Impeesie francuskiego zakonnika, który dość dobrze mówi po polsku! Mówi, że nauczył się języka od dwóch Polaków, kiedy mieszkał na Malcie. Specjalnie dla nas odprawia mszę świętą po polsku. Nawet kazanie rozpoczyna w naszym języku!

Sobota - kolejny dzień imprezy, początek Wielkiej Gry! Dziś zastępy mają do wykonania ponad 20 zadań rozstrzelonych w różnych miejscach na ogromnym terenie Impeesy. Wśród nich zapasy, wyścigi, nadawanie alfabetem Morse'a, quizy i inne ciekawe gry. Chłopcy są bardzo zadowoleni. Na wieczór zaplanowano z kolei ogromne ognisko ze scenkami. Choć nie pali się ogień, doskonale przygotowane, zabawne scenki i wspaniała sceneria wśród przepięknie oświetlonych, skalistych gór robią wrażenie! Jedyny problem - chłopcy nie rozumieją, co się dzieje na scenie. Na szczęście z pomocą przychodzi druh Grzesiek, który francuskim włada tak biegle, jak polskim.

Niedziela rozpoczyna się od wspaniałej niespodzianki - na Impeesę nagle przyjeżdża ksiądz Emil, nasz duszpasterz! Niecały tydzień temu żegnaliśmy się z nim, bo odjeżdżał do Polski. Teraz zmienił swoje plany i zrezygnował z prowadzenia konferencji na rekolekcjach specjalnie po to, by resztę obozu spędzić z nami! Niedzielny poranek rozpoczynamy więc od uroczystej mszy świętej - nareszcie w całości w języku polskim! Później czeka nas najmocniejszy punkt całego planu - Wielka Bitwa. Kiedy dochodzimy na plac bitwy, jest tam już mnóstwo skautów. Wszyscy ustawiają się dokoła placu boju, z chustami za pasem i opaskami na ramieniu - oznaczają one przynależność do biwaku. Sygnał rozpoczęcia gry! Natychmiast na plac wybiegają potężne armie harcerzy. Wszędzie słychać ogromny wrzask. Wszyscy są niesamowicie podekscytowani.

W wielkiej wrzawie rozpoczyna się bitwa na chusty ogromnej skali. Walka na śmierć i życie! Drużyny dzielą się na atakujące i broniące. Napastnicy mają za zadanie przenieść balon z wodą za linię obrony. To niełatwe zadanie, bo trudno przebić się przez barierę defensywy. Kiedy chłopak traci chustę zatkniętą za paskiem, musi iść na kilka minut do "więzienia".

Nasze zastępy idą jak burza! Po mistrzowsku udaje im się przerzucić balony z wodą. Później, kiedy grają jako obrońcy, chłopaki są nie do przejścia. "You Polish people are very good at it" - mówi z podziwem jeden z Francuzów łamaną angielszczyzną.

Niestety - wszystko, co dobre, szybko się kończy. Po 15 minutach walki nadchodzi czas na zmianę zawodników i nasza drużyna musi razem ze wszystkimi zejść z pola bitwy.

Po bitwie chwila odpoczynku, obiad i kolejna dawka adrenaliny - olimpiada z Francuzami. Przypadła nam w udziale organizacja jednej z konkurencji - strzału z łuku. Poza tym chłopaki muszą zmierzyć się z innymi zastępami w przeciąganiu liny i "jednoręcznych zapasach". Po dniu pełnym wrażeń wracamy szczęśliwi do obozowiska.

W poniedziałek już od rana przygotowujemy się do powrotu z Impeesy. O 9:30 nasze bagaże są już zniesione do autokaru, a my udajemy się na wspólną mszę dla wszystkich uczestników Impeesy i uczestniczek Un pour tous - równoległej imprezy dla harcerek. Jest nas całe mnóstwo! Później uroczysty apel na zakończenie i polowy obiad-piknik na placu apelowym. Po obiedzie marsz do autokaru. Wszyscy żałują, że Impeesa tak szybko się skończyła. Te cztery dni minęły błyskawicznie!

Wszyscy jesteśmy mile zaskoczeni, jak ciepło przyjęli nas tu Francuzi. Często oferowali swoją pomoc, wielu chciało uczyć się polskiego. Niektórzy podchodzili, mówiąc po polsku: "Jestem Polakiem, moja mama urodziła się w Polsce." Zrobiliśmy tu furorę, zarówno wśród harcerzy jak i wśród harcerek!

Zdjęcia z obozu na bieżąco wrzucamy na stronę http://picasaweb.google.com/jakubstarszy/



Czuwaj!
Tomek Wiszniewski EV

15 lip 2010

Obóz 2010: Blisko półmetka!

Poniedziałek 12 lipca, kolejny dzień pionierki. Chłopaki przywiązują ostatnie żerdki platform, zaczynają budować paleniska i stoły. Gniazda zastępów prezenują się imponująco! Bujana platforma Świstaka niestety nie przeżyła próby wytrzymałości i złamała się. Zastęp musiał ją przerobić na zwykłą platformę kilkanaście centymetrów nad ziemią. Za to reszta pionierki robi wrażenie - duży, solidnie wyżerdkowany stół, mnóstwo półek, lodówka i porządne palenisko.

Platforma Rysia też prezentuje się okazale. Wysoka, z dużym namiotem rozbitym na szczycie - dobra robota! Podobnie porządna, solidna pionierka Lisa. Platforma Borsuka, najmniejszego zastępu, jest jedną z największych na obozie, za to chłopaki z Bobra wypletli pod platformą dwie bujane prycze.

Po południu zostaje otwarta latryna - ku wielkiej uldze całego obozu! Jej wykopanie kosztowało kadrę sporo trudu - kopanie w górskiej, skalistej ziemi nie należy do łatwych zadań. Po południu jeszcze Msza Święta w przepięknym XIII-wiecznym romańskim kościółku, który wkróŧce będziemy odwiedzać codziennie.

Wtorek - ostatni dzień pionierki. Przed południem dalszy ciąg budowania gniazd, a po południu rozpoczyna się konkurs kulinarny. Chłopcy mają niewiele czasu na przygotowanie swoich potraw, ale mimo utrudnień po mistrzowsku wywiązują się z zadania. Zastępy cofają nas w czasie do Powstania Warszawskiego. U Lisa kadra może zasmakować przepysznego domowego obiadu ugotowanego dla powstańców przez sympatyczną babcię. Wspaniałe, dobrze usmażone i doprawione mięso pieści nasze podniebienia. Świstak zadziwia wszystkich zdolnościami kucharskimi. Wśród licznych dań jakimi nas częstują znajdują się... własnej roboty pierogi! U Rysia czestują nas orzeźwiającą lemoniadą i doskonale przyprawionymi kotletami. Borsuk natomiast wita nas dość nietypowym daniem - powstańczą zupą "kartoflanką" gotowaną z ziemniaków i świeżej mięty. U Bobra zastaje nas równie osobliwa "zupa chlebowa".

W środę zapada decyzja, że pionierka będzie przedłużona o jeden dzień, żeby zastępy mogły dokończyć rozpoczętą robotę. Poza tym pozostał jeszcze do postawienia maszt na placu apelowym.

Drobne, żmudne roboty pochłaniają większość dnia. O 16:00 ocena pionierki, po czym cała drużyna idzie wykąpać się nad rzekę. Choć myjemy się codziennie, tym razem chłopcy mają więcej czasu na kąpiel i mogą chwilę popływać w leniwym rzecznym nurcie.

Staje 10-metrowy maszt - już jutro bedą na nim dumnie powiewały cztery flagi: flaga FSE, flaga maryjna, polska Flaga Narodowa oraz flaga Francji, jako że gościmy w tym kraju.

Czwartkowy dzień rozpoczynamy pierwszym prawdziwym apelem. W połowie ceremonii rozlega się okrzyk drużynowego "UWAGA! NIEMCY ATAKUJĄ! KRYĆ SIĘ!" Na plac apelowy wdziera się samochód, z którego wyskakuje dwóch uzbrojonych hitlerowców! Na środku placu ląduje kilka granatów dymnych, a chłopcy uciekają w zarośla. Po chwili samochód z drużynowym-generałem odjeżdża i dla wszystkich staje się pewne: Wielka Gra rozpoczęta!

W kilkanaście minut zastępy są gotowe do wyjścia. Każdy z powstańczych oddziałów otrzymuje instrukcje i wyrusza na misję. Cel: wyzwolić dowódcę, Generała Jarzębia!

Przez cały dzień każdy oddział ma do wykonania konkretne zadania. Pierwszy etap misji: odebranie alianckich zrzutów z żywnością i amunicją. Chwila odpoczynku i kolejne zadania czekają na wykonanie. Przeprawić się przez rzekę pod niemieckim ostrzałem. Przejąć broń ukrytą przez SS w ruinach mostu. Pokonać niemieckiego strażnika w walce na chusty. To tylko niektóre z misji, które mają do wykonania powstańcy.

Po uwolnieniu generała Jarzębia żołnierzy czeka finałowa akcja - szturm na budynek PAST-y. Pod ostrzałem niemieckich moździerzy chłopaki zrywają hitlerowcom opaski SS i przejmują ich broń. Akcja zakończona sukcesem!

Chłopaki wracają do obozu wymęczeni, ale zachwyceni. Chłopcy zasypiają momentalnie - nic dziwnego, w końcu mają za sobą cały dzień biegania po okolicy.


Z harcerskim CZUWAJ!
Tomek Wiszniewski EV

11 lip 2010

Obóz 2010: Trudy pionierki


Dojechaliśmy! Jest piątek, około godziny 9. Wysiadamy z autokaru. Trochę zmęczeni podróżą, ale zdrowi, szczęśliwi i uśmiechnięci bierzemy plecaki na plecy i udajemy się na miejsce obozu. Po chwili marszu ustawiamy się w cieniu, żeby wybrać miejsca na gniazda zastępów.

W głowach chłopców roi się od pytań. Jak można obozować w takich górach? Jak my się dogadamy po francusku? A czy aby na pewno rzeka nam nie wyschnie?

Już po chwili zaczyna się oswajanie nowego terenu. Szybkie śniadanie, apel, później od razu zaczyna się porządkowanie gniazd i przygotowanie do pionierki.

Do wieczora udaje się zadomowić się i rozpocząć konstruowanie swojego nowego mieszkania. Pod konie dnia - niespodzianka! Całą drużyną idziemy wykąpać się w pobliskiej rzece! Rzeźka woda, malownicze miejsce i dobre zejście do rzeki - lepszych warunków nie można sobie wyobrazić! Jedyny problem to odległość - 15-minutowy spacer do kąpieliska.

Kolejny dzień - sobota. Budzą nas dzwonki wypasanych owiec. Nasi gospodarze mają stado liczące ponad 400 owieczek! Dzień zaczyna się od apelu i Mszy Świętej. Reszta dnia upływa nam cała pod znakiem pionierki. Piłowanie żerdek, noszenie drewna, wreszcie wiązanie i konstruowanie platform - to naprawdę trudne zadania. Chwila przerwy na obiad, później znów do roboty! Słońce daje o sobie znać, więc popołudniowa kapiel w rzece dla wszystkich jest wielką ulgą.

Sobota wieczór. Spora część jest już zbudowana. Chłopcy zrobili kawał dobrej roboty! Wiele zastępow ma już prawie gotowe platformy, nieraz ich pomysłowe konstrukcje robią kolosalne wrażenie!

Niedziela rano. Dziś na pobudkę niespodzianka - Hejnał Mariacki odegrany na trąbce przez Janka z zastępu Ryś budzi każdy zastęp. Niedługo później rozgrzewka prowadzona również przez Rysia, po czym wszyscy zabieramy się do śniadania i pionierki. Wprawdzie mamy Dzień Pański, ale pionierka daje tyle radości, że nie można uznać jej jako tylko pracę.

Rafał i Mateusz, którzy jeszcze w Polsce byli pokąszeni w stopy, po jednym dniu odpoczynku już zaczynają chodzić i czzują się dużo lepiej.

W południe platforma Lisa jest już całkowicie gotowa. Zwracają uwagę bardzo solidne wykonanie i dobrze wyplecione prycze. Kolejny mocny punkt lisiej pionierki to lodówka. Lis wydrążył jamę w pobliskich kamieniach, tworząc chłodne i zacienione miejsce do przechowywania żywności. Jutro czeka ich budowanie kaplicy razem z Borsukiem.

Borsuk podjął się ambitnej pracy. Mimo, że są najmniejszym zastępem, postanowili wybudować największą platformę i.. udało im się! Co prawda ich platforma nie jest najwyższa mimo że ma aż 4 metry wysokości (!), ale obydwa piętra biją rekord pod względem powierzchni. Wszyscy w zastępie dobrze się dogadują - razem z nowym kolegą Mateuszem.

Bóbr miał z kolei trochę więcej pracy, bo w międzyczasie postanowili przenieść swoje gniazdo. Cieszą się z tego, bo będą obozować niedaleko Borsuka. Budują platformę bliżej placu apelowego. Budują dwupiętrową platformę, ambitnie chcą nawet dorobić do niej balkon. Łukasz z Bobra dostał niedawno chustę drużyny - to duma dla całego zastępu! Jutro będą budować latrynę dla całego obozu. Niełatwe zadanie, bo obozujemy w górzystym terenie - żeby wykopać dół pod latrynę, będą musieli wbić się kilofem w kamienie.

Świstak również wyznaczył sobie ambitne zadanie. Postanowili zbudować bujaną platformę. Jest już gotowa! Zrobili ją bardzo solidnie, więc wszystko działa bez zarzutu - ale niestety mieści się na niej tylko 7 osób. Pozostałe dwie będą spały na karimatach. Kolejny szalony pomysł Świstaka to przygotowanie obiadu z... koników polnych! Jest ich na łąkach całe mnóśtwo, a zastępowy Paweł zna już przepis na przepysznie usmażone pasikoniki. Jutro czeka ich zbudowanie masztu na placu apelowym.

Ryś odkrył w pobliżu swojego gniazda ruiny starego budynku - prawdopodobnie kamiennej spiżarni. Obok tego tajemniczego miejsca zbudowali porządną, dwupiętrową platformę· Prycze już wyplecione i przetestowane w czasie poobiedniej sjesty. Ryś, podobnie jak Lis, wymurował sobie lodówkę na jedzenie.

Dziś przyjechała też do nas drużyna francuska, która będzie z nami obozować. Przywitała ją delegacja złożona z druzynowego, przybocznych i zastępowych. To bardzo sympatyczni ludzie, mamy nadzieję że uda nam się ze sobą dogadać.

Wieczorem chłopców czekała niespodzianka. Po mszy świętej na apelu druzynowy ogłosił: jedziemy obejrzeć mecz! Na tę wiadomość natychmiast rozbrzmiało potężne HURRRAA!

Jutro kolejny dzień pionierki - może już ostatni!


Czuwaj!
Tomek Wiszniewski EV

8 lip 2010

Obóz 2010: pierwsza relacja (Strasbourg)


Szanowni Państwo!

Dziś już od godz. 7:00 jesteśmy w Strasbourgu, mieście tysiąca kościołów, a także siedzibie Parlamentu Europejskiego, Rady Europy i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Po wyjściu z autokaru udaliśmy się na śniadanie na budzącym się ze snu rynku starego miasta, u stóp katedry Notre-Dame de Strasbourg. Śniadanie przerwał nam dozorca katedralnej wieży, aby zaproponować gratisowe zwiedzenie najwyższej konstrukcji w mieści i jednocześnie najlepszego punktu widokowego - "Dla skautów za darmo!". Trzeba było się spieszyć, aby wspiąć się na nią i zejść, aby zdążyć na Mszę o 9:00, ale warto było! Widok był niesamowity!

Na Mszy po francusku byliśmy połową wszystkich zgromadzonych wiernych, więc nie obyło się bez serdecznego przywitania skautów z Polski. Następnie zwiedziliśmy wspólnie katedrę przy komentarzu na temat architektury gotyckiej jako takiej ze strony druhów Maksa i Błażeja. Zaś o 10:30 zastępy wyruszyły na małe EKSPLO po starówce, a właściwie bardziej swobodne zwiedzanie. Spotykamy się o 13:30 na obiedzie, a następnie pójdziemy w parę miejsc już całą drużyną.

Na koniec warto dorzucić ciekawe zdarzenie z wczorajszego wieczoru. Późnym popołudniem okazało się, że pokonaliśmy wyznaczoną trasę dużo szybciej, niż było planowane, co umożliwiło nam zatrzymanie się na jednej stacji benzynowej i obejrzenie CAŁEGO meczu Hiszpania - Niemcy. Co to były za emocje! Zobaczymy czy uda się zobaczyć także finał, 11ego lipca. Warto mieć nadzieję!

Pozdrawiamy wszystkich Państwa. Chłopcy mają się bardzo dobrze. Póki co brak jakichkolwiek kontuzji. Wszyscy nie mogą doczekać się przyjechania na miejsce obozu. Im dalej jedziemy, tym jest cieplej.

Dziś opuszczamy Strasbourg o godz. 18:00.

Zdjęcia z obozu na bieżąco wrzucamy na stronę http://picasaweb.google.com/jakubstarszy/

Czuwaj!
Tomek i Błażej