11 lip 2010

Obóz 2010: Trudy pionierki


Dojechaliśmy! Jest piątek, około godziny 9. Wysiadamy z autokaru. Trochę zmęczeni podróżą, ale zdrowi, szczęśliwi i uśmiechnięci bierzemy plecaki na plecy i udajemy się na miejsce obozu. Po chwili marszu ustawiamy się w cieniu, żeby wybrać miejsca na gniazda zastępów.

W głowach chłopców roi się od pytań. Jak można obozować w takich górach? Jak my się dogadamy po francusku? A czy aby na pewno rzeka nam nie wyschnie?

Już po chwili zaczyna się oswajanie nowego terenu. Szybkie śniadanie, apel, później od razu zaczyna się porządkowanie gniazd i przygotowanie do pionierki.

Do wieczora udaje się zadomowić się i rozpocząć konstruowanie swojego nowego mieszkania. Pod konie dnia - niespodzianka! Całą drużyną idziemy wykąpać się w pobliskiej rzece! Rzeźka woda, malownicze miejsce i dobre zejście do rzeki - lepszych warunków nie można sobie wyobrazić! Jedyny problem to odległość - 15-minutowy spacer do kąpieliska.

Kolejny dzień - sobota. Budzą nas dzwonki wypasanych owiec. Nasi gospodarze mają stado liczące ponad 400 owieczek! Dzień zaczyna się od apelu i Mszy Świętej. Reszta dnia upływa nam cała pod znakiem pionierki. Piłowanie żerdek, noszenie drewna, wreszcie wiązanie i konstruowanie platform - to naprawdę trudne zadania. Chwila przerwy na obiad, później znów do roboty! Słońce daje o sobie znać, więc popołudniowa kapiel w rzece dla wszystkich jest wielką ulgą.

Sobota wieczór. Spora część jest już zbudowana. Chłopcy zrobili kawał dobrej roboty! Wiele zastępow ma już prawie gotowe platformy, nieraz ich pomysłowe konstrukcje robią kolosalne wrażenie!

Niedziela rano. Dziś na pobudkę niespodzianka - Hejnał Mariacki odegrany na trąbce przez Janka z zastępu Ryś budzi każdy zastęp. Niedługo później rozgrzewka prowadzona również przez Rysia, po czym wszyscy zabieramy się do śniadania i pionierki. Wprawdzie mamy Dzień Pański, ale pionierka daje tyle radości, że nie można uznać jej jako tylko pracę.

Rafał i Mateusz, którzy jeszcze w Polsce byli pokąszeni w stopy, po jednym dniu odpoczynku już zaczynają chodzić i czzują się dużo lepiej.

W południe platforma Lisa jest już całkowicie gotowa. Zwracają uwagę bardzo solidne wykonanie i dobrze wyplecione prycze. Kolejny mocny punkt lisiej pionierki to lodówka. Lis wydrążył jamę w pobliskich kamieniach, tworząc chłodne i zacienione miejsce do przechowywania żywności. Jutro czeka ich budowanie kaplicy razem z Borsukiem.

Borsuk podjął się ambitnej pracy. Mimo, że są najmniejszym zastępem, postanowili wybudować największą platformę i.. udało im się! Co prawda ich platforma nie jest najwyższa mimo że ma aż 4 metry wysokości (!), ale obydwa piętra biją rekord pod względem powierzchni. Wszyscy w zastępie dobrze się dogadują - razem z nowym kolegą Mateuszem.

Bóbr miał z kolei trochę więcej pracy, bo w międzyczasie postanowili przenieść swoje gniazdo. Cieszą się z tego, bo będą obozować niedaleko Borsuka. Budują platformę bliżej placu apelowego. Budują dwupiętrową platformę, ambitnie chcą nawet dorobić do niej balkon. Łukasz z Bobra dostał niedawno chustę drużyny - to duma dla całego zastępu! Jutro będą budować latrynę dla całego obozu. Niełatwe zadanie, bo obozujemy w górzystym terenie - żeby wykopać dół pod latrynę, będą musieli wbić się kilofem w kamienie.

Świstak również wyznaczył sobie ambitne zadanie. Postanowili zbudować bujaną platformę. Jest już gotowa! Zrobili ją bardzo solidnie, więc wszystko działa bez zarzutu - ale niestety mieści się na niej tylko 7 osób. Pozostałe dwie będą spały na karimatach. Kolejny szalony pomysł Świstaka to przygotowanie obiadu z... koników polnych! Jest ich na łąkach całe mnóśtwo, a zastępowy Paweł zna już przepis na przepysznie usmażone pasikoniki. Jutro czeka ich zbudowanie masztu na placu apelowym.

Ryś odkrył w pobliżu swojego gniazda ruiny starego budynku - prawdopodobnie kamiennej spiżarni. Obok tego tajemniczego miejsca zbudowali porządną, dwupiętrową platformę· Prycze już wyplecione i przetestowane w czasie poobiedniej sjesty. Ryś, podobnie jak Lis, wymurował sobie lodówkę na jedzenie.

Dziś przyjechała też do nas drużyna francuska, która będzie z nami obozować. Przywitała ją delegacja złożona z druzynowego, przybocznych i zastępowych. To bardzo sympatyczni ludzie, mamy nadzieję że uda nam się ze sobą dogadać.

Wieczorem chłopców czekała niespodzianka. Po mszy świętej na apelu druzynowy ogłosił: jedziemy obejrzeć mecz! Na tę wiadomość natychmiast rozbrzmiało potężne HURRRAA!

Jutro kolejny dzień pionierki - może już ostatni!


Czuwaj!
Tomek Wiszniewski EV